Moje bardzo ważne sprawy;)

Już dawno miałam napisać, ale jak się zdecydowałam, to akurat pojawił się problem z logowaniem. Kombinowałam na wszystkie znane mi sposoby tygodniami, aż wreszcie dziś spytałam dzieci, co mogło się stać. Odpowiedź i sposób poradzenia sobie z problemem otrzymałam natychmiast. Oj, stara już jestem, trochę techniki i się gubię;D

Dawno obiecałam napisać o ważnych sprawach, które nie do końca sprawiają, że mam mniej czasu na dekupażowanie i pisanie, ale są dobrą wymówką;) Bardzo długo zwlekałam z napisaniem, bo w tym momencie pierwsza ważna sprawa ma więcej niż 4 lata:D

Druga bardzo ważna sprawa ma już 1,5 roku.

Literki są wykonane z cieniutkiej sklejki, ozdobione techniką decoupage. Wzory pochodzą z różnych serwetek. Było to dla mnie trudne, jakoś nie czuję tematyki dziecięcej… Do obrazków, które mają jasne kolory użyłam specjalnego kleju Masking glue 201. Niestety, to była porażka. Nigdy więcej!

Tego sympatycznego smoczka zrobiłam dawno temu, kiedy moja Ania (mama chłopaków) miała ok.7 lat. Wisiał na jej drzwiach razem z literkami.

Nie jest to decoupage, bo wtedy o czymś takim nie miałam pojęcia. To resztki tkanin przyklejonych wikolem do wyciętej tektury. Wzór smoka pochodzi ze specjalnego numeru Burdy „Dinozaury” z 1993 roku. Był jeszcze jeden, inny smok dla drugiej córeczki, ale dorastając zdecydowała się usunąć go ze swoich drzwi, a ja wtedy nie pomyślałam, żeby go ocalić. Zostały same literki.

W tej Burdzie było mnóstwo fantastycznych pomysłów z dinozaurami w roli głównej i nawet większość z nich zrealizowałam:) Dziewczynki miały dinozaurowy pokój, może kiedyś znajdę jakieś zdjęcia;)

I rzecz, która mnie trochę rozśmieszyła. Dostaliśmy taką laurkę od Ignasia z przedszkola 😀 Oczywiście to bardzo miłe, ale czy naprawdę tak wyglądają dzisiejsi dziadkowie? Nawet pradziadkowie tak nie wyglądają ;DDD

Na czasie i na temat

Nie jest fajnie. Na szczęście na razie wszyscy zdrowi. Żeby tak zostało, uszyłam maseczki. Są wielorazowe, do prania i prasowania, nie mają filtra. Wykrój i tutorial znalazłam tutaj:

Kolory maseczek nie są przypadkowe;) Wszystko zaczęło się od tej:

A wczoraj uszyłam kolejne. Szycie jest proste, nie wymaga wielkich umiejętności. Wykorzystałam resztki dzianin i żółte płótno z innych projektów. W okolicach nosa maseczki mają drucik, dzięki któremu dobrze przylegają i nie odstają od twarzy. Są wygodne i da się w nich oddychać.

I takie mamy w tym roku Święta… Zdrowia dla wszystkich!

Solniczki

Mam wyrzuty sumienia, że tak dawno nie pisałam. Naprawdę. Przyczyny są rozmaite. Ciągle czekam z przedstawieniem „moich ważnych spraw”, ale to już trwa ponad 3,5 roku. Może wkrótce… Inna rzecz, że nie za dużo mam nowych prac. Właściwie ciągle coś dłubię, ale to zwykle są powtórki. Każdy woli to, co już widział;) Może to i lepiej, bo jakoś wena ostatnio mnie nie lubi;P

Chyba jeszcze nie przedstawiałam mojej stareńkiej solniczki z lawendą.

Lawenda wiecznie modna;) To typowy shabby chic biały na fioletowym, delikatne gałązki z serwetki.

Lakierowana na mat, zdobiona też na klapce w środku. Wnętrze surowe, bo lepiej, żeby sól nie miała kontaktu z farbą i lakierem.

Solniczka poszła do ludzi, ale zeszłego roku latem w hoteliku w pobliżu Placu św. Marka (w Wenecji przed zalaniem) dostałam rano wiadomość z Londynu, od pani, która też chciała taką solniczkę. Koniecznie miała być biała z fioletową lawendą, bo będzie idealnie pasować do kuchni przyjaciółki. Wszystko się zgadzało: „oczywiście taka będzie”, „jak tylko wrócę z urlopu”. Nim wróciłam, okazało się, że ma być shabby chic kremowy na brązowym z rumiankami:D Ok, to jest…

Wydaje mi się, że solniczce wyszło to na dobre. Mnie się bardziej podoba.

Wykończona tak samo, lakierowana na mat, bez patynowania. Podobno zamieszkała na jednej z greckich wysp. No miło… I jak międzynarodowo:D

A skoro było trochę urlopowo, to muszę pochwalić Pana Męża, który spełnił moje kolejne marzenie:* To moje ukochane miejsce, podobnie jak Salzburg. Może tam też kiedyś żyłam…

Arena di Verona
Arena di Verona
Arena di Verona

Koniki

Pod koniec zeszłego roku miałam zamówienie na komplet do kuchni z motywem koni. Miał się składać z chlebaka i cukiernicy. Dostałam nawet zdjęcie kuchni, w której będzie mieszkać i zdjęcie innego chlebaka – że „coś takiego”. Według mnie ów chlebak był okropny, bo oklejony po całości tą samą serwetką z końmi na wszystkich możliwych ściankach. Ale takiej serwetki na szczęście nie miałam i trzeba było znaleźć coś innego. Przebierałyśmy w obrazkach, kombinowałyśmy bardzo długo, czas leciał, a potem okazało się, że komplet potrzebny jest „na już”. Ostatecznie koniki zostały wybrane i trzeba było się pośpieszyć. A że w planie miałam wyjazd, musiałam szybko zakasać rękawy. Praca szła nadspodziewanie sprawnie.

chlebakkonie2blog

Chlebak bejcowałam na dąb rustykalny, bo takie blaty były w kuchni. Żaluzję pomalowałam na kolor ecru, bo takie były fronty szafek. Nakleiłam wybrane koniki, ale czegoś mi tu brakowało. Wpadłam na pomysł, żeby dodać napis – zagraniczny, bo komplet miał zamieszkać na obczyźnie. I właśnie taki chlebak mi się spodobał. Uważam, że wyszedł elegancko i szlachetnie.

Cukiernicę zrobiłam w tym samym kolorze, ale musiałam znaleźć inne koniki, bo te z chlebaka są bardzo duże.

Moim zdaniem cukiernica też wyszła fajnie. Trochę tło przetarłam na beżowo, żeby je przyciemnić, dodałam troszkę cieni wokół obrazków. Uchwyt bejcowałam na dąb rustykalny. Obie rzeczy lakierowałam na półpołysk.

Generalnie byłam zadowolona z tego niełatwego zadania. A pani zamawiająca? No cóż… kolor nie taki (czemu takie jasne?), tylko jeden obrazek na chlebaku? a ten napis to już w ogóle od czapy… No właśnie, chyba mamy całkiem inny gust…:D

Pod opieką aniołów

Już kiedyś pisałam, że nie przepadam za aniołkami. Jednakże czasem nie ma wyjścia i trzeba się zmierzyć z tematem.

Jeszcze w zeszłym roku miałam zamówienie na podkładki z aniołkami Rafaela. Do tych akurat już w ogóle nie czuję sympatii. Na szczęście coraz mniej ich się pojawia, ale kiedyś to był jeden z popularniejszych wzorów. Dostałam zdjęcie zawieszki z takimi aniołkami i miałam dorobić podobne podkładki pod kubki.

I zdziwiłam się, bo wyszły całkiem zgrabnie;)

Komplet stanowią 4 podkładki z mdf w drewnianym pudełku. Malowałam je na brązowo, zastosowałam jednoskładnikowe Cracle Country Stamperii i na to farba kremowa. Popękało mocno.

Aniołki są z wydruków, bo nie miałam takiej serwetki. I dobrze, bo serwetka jest cienka i spękania przebijałyby przez papier. Dookoła aniołków i brzegów podkładek trochę pocieniowałam brązową farbą. Pudełko bejcowałam na ciemny orzech (chyba). Podkładki lakierowane na mat, pudełko na półpołysk.

Bliskie spotkanie z aniołem miałam jeszcze przy okazji kolejnej walizeczki. To anioł smutny, trochę zamyślony…

Skrzyneczka miała być poważna, więc żadne infantylne aniołki nie wchodziły w grę. Wieko i wnętrze bejcowałam na kasztan (chyba). Teraz zastanawiam się, dlaczego nie pobejcowałam też krawędzi wieka, a pomalowałam je kremową farbą. Ot, zagadka, co autor miał na myśli;)

Za to dół okleiłam serwetką ze wzorem plecionki i z tego pomysłu jestem zadowolona. Na wieku obok anioła szablonem zrobiłam wypukłą gałązkę i nieco ją podmalowałam brązową farbą.

Dodałam jeszcze piękne, masywne narożniki i uchwyt w kształcie kołatki.

Wnętrze z dedykacją na klapce i mniejszą wypukłą gałązką. Całość lakierowana na półpołysk.